Podobnie jak z pokojami poprosiłem, Państwa dzieci, żeby przesłały mi parę fotografii tego, co tutaj jedli. Oto nasza kolekcja:
piątek, 6 maja 2016
Park Mała Italia
Dzisiaj spędziliśmy cały dzień w parku rozrywki „Mała Italia”
niedaleko Rimini. Dojazd zajął nam około 2,5 godziny.
Jeszcze w autobusie dostałem bardzo radosną wiadomość. Otóż,
zatailiśmy trochę przed Państwem nieprzyjemne zdarzenie. W zasadzie po
przyjeździe do San Benedetto w niedzielę, ledwie zdążyłem zamknąć drzwi do
mieszkania i zacząłem rozpakowywać swoje bagaże, gdy odebrałem telefon od
zapłakanej Olgi, która zgubiła portfel. Najprawdopodobniej w autobusie
Sindbada. Natychmiast zadzwoniłem do pana Jaremy i poprosiłem, by kierowcy
przeszukali tylnią część pojazdu, gdzie podróżowaliśmy grupą. Niestety niczego
nie znaleźli. Na szczęście w nieszczęściu, Olga paszport trzymała gdzie indziej,
ale straciła wszystkie pieniądze, legitymację oraz trzeba było zablokować kartę
płatniczą. Nazajutrz pożyczyłem jej trochę euro i poradziłem, żeby spróbowała
nie pozwolić, by ten incydent zaważył na odbiorze całego jej pobytu we
Włoszech. Wczoraj jej koleżanka napisała do niej wiadomość, że jakiś młody
człowiek, znalazł jej portfel. Zadał sobie trud, by wyszukać ją na facebooku po
nazwisku na legitymacji i szkole. Ponieważ nie mógł jej wysłać wiadomości,
napisał do koleżanki, że zostawił portfel w jakiejś budce ochroniarzy w
Poznaniu i zostawił telefon do tego miejsca. Olga zadzwoniła i czeka na nią
portfel. Z pieniędzmi, legitymacją i zablokowaną kartą. Fajnie, że są jeszcze
tacy ludzie na świecie. Jakoś tym razem tej wymianie towarzyszą pozytywne
fluidy. Opuściły nas tylko w Watykanie wczoraj, ale okazało się, że Angela
Merkel brała udział w tej nieszczęsnej mszy i prawdopodobnie siedziała w jednym
z samochodów z wielkiej kolumny, która wjechała do Watykanu przed naszym
odjazdem. W każdym razie było tam parę samochodów na niemieckich blachach. Angela
ma widocznie bardziej pozytywne fluidy niż my.
Jeszcze z cyklu Polak
potrafi:
Wracając do Małej Italii. Główną atrakcją parku są miniatury
ważniejszych budowli historycznych i nie tylko we Włoszech. Park miniatur
położony jest w centrum a dookoła są dostępne dodatkowe atrakcje. Jedynym minusem
były jedynie włoskie opisy, także trzeba było się domyślać, co to i gdzie może
być. Część eksponatów była oczywista, jak choćby rzymskie budowle, lub Duomo di
Milano. Poniżej całkiem spora ilość zdjęć.
Po obejrzeniu miniatur wybraliśmy się w podróż po Wenecji.
Weszliśmy do łódki, która zabrała nas w mini rejs pośród olbrzymich
rekonstrukcji weneckich domów, mostów i kościołów. Po zakończeniu rejsu obok można było zwiedzić olbrzymią rekonstrukcję Placu św. Marka.
Pogodę mieliśmy świetną i wiele osób się zdążyło przez te dwa dni
w Rzymie i w Rimini ładnie opalić. Jak widać na zdjęciach.
Tuż obok była miniatura zamku. Można było skorzystać z armatek
wodnych, co jak Państwo widzicie skrzętnie wykorzystaliśmy. Niektórzy aż za
bardzo. Jeśli wróci ktoś zakatarzony, to właśnie dlatego.
Dookoła całego parku na słupach były ustawione "tory" kolejki, którą się oczywiście przejechaliśmy. Z góry park wygląda jeszcze piękniej.
Dużą atrakcją był także wodny rollercoaster, jeśli można tę
konstrukcję tak nazwać. Ten, kto siedział z tyłu tratwy był ochlapany
najbardziej. Wiem, bo siedziałem.
Do San Benedetto wróciliśmy przed 20.00. Wcześniej jeszcze
odwiedziliśmy centrum handlowe na godzinne szybkie zakupy. Większość rodziców w
ramach upominku może liczyć na butelkę wina, z tego, co się zorientowałem. Ewentualnie
coś dobrego do jedzenia.
À propos jedzenia. Wieczorem
idziemy wszyscy na pożegnalną kolację a młodzież jeszcze później na dyskotekę.
Mam nadzieję, że wszyscy się zdążą spakować. Do Polski wyruszamy o 10.45.
Subskrybuj:
Posty (Atom)