piątek, 28 marca 2014

Bitwa o lajki.

I
SA
MU



Od początku. Tydzień przed wymianą zabrałem na mecz Lecha Poznań z Podbeskidziem grupę uczniów z Zespołu Szkół Rolniczych.  W zasadzie nie ja, tylko p. Zaworski. Nauczyciel W-f w ZSR. Pojechali z nim p. Wiatr (wujek Pauliny) i mój tata. Ja im to tylko zorganizowałem. Tak naprawdę nie miało mnie tam nawet być. Ale inne zobowiązania z niezależnych ode mnie przyczyn stały się nieaktualne. Mecz wygrany. 2:1. W bólach.
Chłopcy zdecydowali się wziąć udział w konkursie, który polegał na przygotowaniu oprawy meczowej oraz umieszczeniu zdjęcia na fejsbukowym wallu Lecha Poznań. Właściwie wysłaliśmy zdjęcie na adres mailowy Lecha, a oni to później już sami wrzucili na stronę.
Nagroda: szkoła wchodzi na mecz za darmo, uczniowie mają wlot na stadion Lecha (wycieczka z przewodnikiem) oraz TU TURU TUTTU TUUU: Piłkarze Lecha odwiedzą zwycięską szkołę. Jest, o co walczyć!



W niedzielę (pierwszy dzień wymiany) wrzucili fotki. W poniedziałek było ewidentne, że nie mamy szans. Niecałe 400 lajków, gdy inne szkoły miały już tysiąc i więcej. (Nie wierzę,  że piszę o zbieraniu lajków). Chłopiec z drugiej klasy gimnazjum w ZSR dzwoni i mówi, że nie dajemy rady. Jest mi przykro, ale co mogę zrobić? No dobra, była jedna tak rzecz. Wysłałem link zdjęcia do Aśki Kasprzyk, siostry słynnego „Isamu”, o którego istnieniu dowiedziałem się jednocześnie w ZSA jak i ZSR. Nie pamiętam ile razy byłem zmuszony odpowiedzieć na pytanie: „Uczył pan Isamuuuuu?”. Za pierwszym razem zignorowałem. Za chwilę będzie 40 latek, słuch może nie ten. Nie chciałem się wygłupić. Ale drugie, trzecie, dziesiąte pytanie. Ciekawość wzięła górę. Ok. Czyli Isamu musi być kimś ważnym. I chyba go uczyłem.

Ma na imię Szymon. Chodził do III klasy gimnazjum, gdy zacząłem pracować w ZSR. Jego wychowawcą była obecna zastępca dyrektora p. Ewa Głowacka. Wtedy Jądrzak.
To była ewidentnie klasa, która przygotowała mnie do zawodu.  Nigdy później nie spotkałem trudniejszej, bardziej skomplikowanej ekipy, którą miałem uczyć języka obcego. I to pięć lekcji w tygodniu. No wprost idealny zespół dla początkującego nauczyciela.

THANK YOU MR BIERNAT!!!

Ale źle nie było. Tego angielskiego to się ostatecznie za dużo nie nauczyliśmy razem, ale nikt nie może nam zarzucić, że nie próbowaliśmy. O czym Szymon był łaskaw wspomnieć na swoim youtubowym koncie.
Bo jest youtuberem. Nagrywa filmy z różnych gier okraszając je swoim komentarzem. Najwięcej gra w FIFĘ i LoL’a. Publikuje je na swoim kanale na youtube. Ma około 200 tysięcy subskrypcji i za sobą  Armię

JP. Armię: Jest Pompa. 

Słodko.

The Evening.

Tuż po czwartkowej lekcji o Holokauście w okolicach godziny 11 rano, Emil wspomina, że prowadzimy w konkursie. Nagle pojawiło się 4 tys. lajków. Wyprzedzamy drugą szkołę z największą ilością LIKE – Wolsztyn o jakieś kilkaset.

W Vought jest Wi-Fi. Mamy już tysiąc przewagi. W Den Bosh jakieś dwa tysiące przewagi.
Dzieciaki z wymiany na bieżąco informują mnie o wynikach. Mają jakąś niesamowitą zdolność wyniuchania otwartego Wi-Fi. Jak nietoperze.

Po powrocie do Oss już 4K. Są też tysiące komentarzy. Mają jedną rzecz wspólną. JP. Armia.
Tuż przed wyjściem ze szkoły prowadziliśmy 4,5K. Wróciliśmy z panią Marią do B&B, gdzieś w granicach 20 i z przekonaniem od już odniesionym zwycięstwie delektujemy się wieczornym... kawą w ogródku na rynku Oss.

Wracamy może o wpół do dziesiątej. Wolsztyn zbliżył się na ... 160 lajków. (Stanowczo nadużywam tego słowa). Dzwonię do Aśki i próbuję namówić na ostatnią mobilizację. Nie muszę. Isamu się wkręcił! Następnie kolejne 2 godziny, jednocześnie robię na zmianę kolaże zdjęć z dnia do bloga, odświeżam zdjęcie Gimnazjum nr 3 i Wolsztyna na Facebooku (muszę znać wyniki), wysyłam SMS do znajomych, uczniów, rodziców, spamuję na fejsie i wszędzie, gdzie się ta! Zwiększamy przewagę do 1000. Około 22:30 Aśka pisze, że Peja udostępnił link do Wolsztyna na swoim profilu. Peja to raper z Jeżyc i też ma kanał na youtube ale ma 3 razy więcej „followersów” – follow = podążać, niż Isamu. (Nie sprawdzam tych informacji, zwyczajnie je tylko przyjmuję na wiarę od gimnazjalistów)  Prowadzimy tylko 700 głosów ale taka moc może je szybko zredukować. Choć może jest już późno w nocy i youtube śpi. Youtube nigdy nie śpi, jest już tylko 300 głosów różnicy. W między czasie nasza szkoła zwiększyła ilość lajknięć dwukrotnie do ponad 16000. Tamci czterokrotnie do prawie 16000. Godzina została. Jest słabo. Ale moc Isamu trwa.

Robi się niefajnie. Na profilu ZSA Maciek wrzuca filmik innego youtubera, w którym bardzo krytycznie i w mocnych słowach wyraża się na temat sposobu w jaki Wolsztyn zbiera lajki. Otóż  Wolsztyn wymyślił sobie, że zrobi z tego wydarzenie charytatywne. Jest chłopiec, chory, fan Lecha, zróbmy to dla niego.

Przeklejam link do filmiku „Nitro” pod zdjęciem Wolsztyna i naszym. Okazuje się, że taki chłopiec naprawdę istnieje i nie są to „żebro-lajki”. Usuwam wpisy i przepraszam, bo to autentyczne zaangażowanie, akcja całego miasta.

Fajny pomysł ale... Jak stajesz do tego typu pojedynku z takim oto przeciwnikiem, to tak jakbyś wyszedł na ring z osobą na wózku inwalidzkim. Jak mu wpieprzysz, to i tak przegrałeś. Jak oberwiesz to... przegrałeś. It’s a lose – lose situation.  To po co w ogóle grać?

Trochę internetowego chaosu. Jest pompa. Pół godziny. Ciągle prowadzimy. Isamu mobilizuje swoich armistów. Przewaga się zwiększa do 600 lajków. Na 10 minut przed końcem nie daję rady. Wstaję i wychodzę. Zakładam słuchawki i czekam na tarasie. Wracam o 0.03. Wygrywamy różnicą około 200 głosów. Robię zrzut z ekranu i wysyłam do Lecha. W poniedziałek mają ogłosić wyniki.



Mamy nadzieję, że to będziemy my. Jeśli tak, liczymy, że podczas wizyty Lecha pojawi się z Wolsztyna bardzo ważny gość w naszej szkole.

Podsumowując. Młody człowiek, absolwent gimnazjum, w którym uczę, pokazuje jak grać w gry komputerowe plus komentarz (nie zawsze parlamentarny) i mobilizuje wystarczającą ilość ludzi, by sprowadzić do tego gimnazjum piłkarzy obecnego wicelidera polskiej ekstraklasy.

Jest pompa. 
Armia

5 komentarzy: