piątek, 28 marca 2014

Wizyta w obozie koncentracyjnym Vught



Jest 11.00. Po 40 minutowej przerwie jedziemy do obozu koncentracyjnego w Vught.


Musimy chwilkę poczekać na przewodnika, który oprowadzi nas w j. angielskim po obozie.

Jest to przemiła starsza pani ale bardzo stanowcza. Żadnego jedzenia i picia. Proszę wyłączyć lub wyciszyć telefony komórkowe. Można nimi robić zdjęcia, ale granie w gry, rozmawianie przez telefon lub wysyłanie SMS jest bardzo niemile widziane. Podobnie jak śmiechy – chichy i głupie komentarze. Wszystko jasne? Ok to idziemy.

Pierwszą rzeczą, którą widzimy to makieta obozu w odpowiedniej skali. Zwiedzamy jego bardzo małą część (jeden barak i krematorium) ponieważ na pozostałym terenie obozu Holendrzy zbudowali bazę wojskową i.... więzienie. Nice!

Pani tłumaczy, kto za co i kiedy był zamykany w Vught. Jakie panowały tu warunki i jak zachowywali się Niemcy. Tłumaczy różne kategorie więźniów oraz informuje, że obywatele pochodzenia żydowskiego byli traktowani najgorzej.

Później zwiedzamy baraki. Zaczynamy od łaźni. Pani tłumaczy, że było mało czasu na mycie, woda zimna, która zimą zamarzała. Żadnego mydła, szamponu. 240 osób a łaźnia mniejsza niż przeciętna sala lekcyjna.

Świetlica. Widzimy dwa obrazy namalowane przez więźnia przedstawiające życie obozowe. Mówi o racjach żywnościowych.

Część sypialna z pryczami piętrowymi. Prycze miały 3 poziomy. Gdzie się leżało najlepiej? Na najwyższym. Więźniowie często chorowali. Wymiotowali, mieli biegunki. Wszystko to spływało wtedy na niższe łóżka. Tak jak kurz z materaców wypełnionych trawą. Prycze były wąskie i krótkie. Twarde materace.

Podchodzimy do pomnika w formie tablic z wyciętymi nazwiskami oraz wiekiem dzieci, które zostały przetransportowane do Sobiboru i tam zamordowane. Najmłodszy miał 6 dni. Urodził się w obozie. Był wcześniakiem. Był bardzo słaby i komendant obozu zarządził, by zajął się nim lekarz. Chłopca uratowano. Po paru miesiącach gdy doszedł do siebie, komendant uznał, że jest wystarczająco silny by wysłać go do Sobiboru. Zginął w 1943 lub 1944 roku.

Nazwiska są wycięte w metalu, są „puste”, by podkreślić to, że ci ludzie zniknęli. Nie tylko zostali zamordowani, ale zniknęli w piecach krematoriów.


Idziemy do kolejnego pomieszczenia. Krematorium. Choć obóz nie był obozem śmierci, komendant zarządził zbudowanie krematorium by uniknąć epidemii. Pierwsze krematorium ściągnięto z Polski. Było przenośne (na kołach) i metalowe. Pozostałe dwa zbudowano z cegieł.

Robi się poważnie.

Przechodzimy do budynku wejściowego. Mijamy kamienne tablice z nazwiskami zamordowanych więźniów politycznych. Zostali zamordowani w lasku obok obozu i pochowani tam. Dlatego ich nazwiska są wyryte na tablicach. W latach 90tych ktoś oblał je smołą. Ściągnięto je i zainstalowano nowe „smoło-odporne”. Jednak pozostawiono je na terenie obozu. Na ścianie jest wiersz skierowany do osoby, która zdecydowała się na taki akt głupiego, bezmyślnego wandalizmu podszytego nienawiścią i uprzedzeniami.

Could you paint tar
across stone, names, the past?
Pitiable fool, such names
can never be erased.
They are ingrained in countless
human souls, untouchable
by your foul hatred.
They are written in fire
in the skies, and their light
is insupportable to you.
You have accomplished nothing
Tarnisher
Above all you have only smudged
your own name.
Not theirs
They are smiling at your anger
bathing in light,
gently rocking on God’s breath.
And singing very softly and still
for those who want to hear:
Peace!
W skrócie:

Mówi o tym, że nie da się zmyć przeszłości smołą. Te nazwiska nie mogą być wymazane. Są wyryte w naszych duszach. Nie można ich dotknąć. Są wymalowane ogniem na niebie. Nic ci to nie dało. Usmarowałeś tylko samego siebie, wandalu! Swoje nazwisko. Nie ich! Oni się tylko uśmiechają patrząc na twój gniew. Kąpią się w świetle. Kołysają się w Bożym oddechu. Jeśli się postarać można usłyszeć ich delikatny cichy śpiew. Śpiewają: Pokój.

To była dobra wizyta. Trudna, ale dobra.




Kliknij czytaj dalej żeby dowiedzieć  się więcej o Vught.





Strona o Vught. Jest po Holendersku ale są dobre duże zdjęcia ilustrujące powyższy opis. 




Poniżej informacja po Polsku z Wikipedii na temat obozu. Kliknij czytaj dalej.
Konzentrationslager Hertogenbosch, KL Herzogenbusch, KL Vughtniemiecki obóz koncentracyjny istniejący w latach 1942-1944 w lasach koło miejscowości Vught, 25 km na północny zachód od Eindhoven, na terytorium podbitej przez III Rzeszę Holandii.

Historia obozu

Budowa obozu rozpoczęła się w maju 1942 roku i na przełomie 1942 i 1943 pierwsi więźniowie przybyli na miejsce z obozu KL Amerfoort.
Komendantami obozu byli:
  • SS Untersturmführer Karl Chmielewski – od założenia do października 1943
  • SS Hauptsturmführer Adam Grünewald - październik 1943 – luty 1944
  • SS Untersturmführer Hans Hüttig – luty 1944 – do końca.
Obóz był z początku podzielony na dwie części:
  • Obóz przejściowy dla Żydów (Judendurchgangslager), z którego Żydzi byli wysyłani do pracy w innych obozach na terenie Holandii, bądź przez obóz w Westerbork - do obozów zagłady (najczęściej Auschwitz-Birkenau bądź Sobibor).
  • Obóz koncentracyjny klasyczny (nazwany Schutzhaftlager) przyjmujący duńskich i belgijskich więźniów politycznych, których poddawano bardzo ostremu głodzie i brutalnemu traktowaniu.
W maju i w sierpniu 1943 wyznaczono dwie kolejne części:
  • Obóz kobiecy (Fraukonzentrationslager), dla kobiet związanych z ruchem oporu.
  • Obóz dla jeńców (Polizeidurchgangslager), dla osób, których myślano wymienić bądź trzymano dla szantażu.
Na terenie obozu funkcjonowało krematorium.
Obóz został ewakuowany w nocy z 5 na 6 września 1944. Kobiety zostały wysłane do Ravensbrück, mężczyźni do Sachsenhausen. Wyzwolenie pustego obozu przez wojsko kanadyjskie nastąpiło 26 października 1944.
Obóz posiadał 11 podobozów w całej Holandii. Były to przede wszystkim obozy pracy (Arbeitslager) oraz obozy tranzytowe dla Żydów.

Więźniowie i ofiary

Warunki obozowe były bardzo trudne, zwłaszcza na samym początku. Zimą 1942/1943, z głodu, zimna i zmaltretowania zmarło wielu więźniów – wśród nich wiele żydowskich dzieci. Więźniowie byli również rozstrzeliwani w pobliskim lesie. Dla Żydów, których było najwięcej, obóz ten był najczęściej obozem przejściowym. Ci, którzy zostali ocenieni jako „przydatni” byli rozsyłani do innych obozów pracy na terenie Holandii lub dalej. Reszta była wysyłana do obozów zagłady. W ten sposób przez ten niewielki obóz przeszło ponad 31 000 osób. Na terenie obozu rozstrzelano również ponad 300 członków holenderskiego ruchu oporu. W sumie w Hertogenbosch zginęło 749 osób.

Dzieje powojenne

Bezpośrednio po wojnie obóz został wykorzystany jako ośrodek internowania dla holenderskich kolaborantów oraz kilku tysięcy Niemców z przygranicznych terenów Holandii. Obóz internowania istniał do 1949 roku. Na początku lat 50. obóz służył jeszcze jako centrum repatriacji kolonistów z opuszczanych holenderskich kolonii. Następnie tereny b. obozu zostały przejęte przez wojsko. W części zabudowań obozowych zostało założone więzienie („Nieuw Vosseveld”), które funkcjonuje nadal. W dawnej obozowej kuchni w roku 1990 założono muzeum, którego wystawa została całkowicie odnowiona w 2002 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz