Kilka słów o architekturze.
Pani Maria i ja nie do końca zgadzamy się w ocenie miasta i jego wyglądu. Praktycznie
całe Oss wygląda jak Stary Browar z plastikowymi oknami. Budynki są zbudowane z
wąskiej czerwonej cegły. Praktycznie 99% okien jest białych i w dodatku
plastikowych. Niektóre są drewniane, choć z zewnątrz wyglądają na plastikowe.
Brak krągłości sprawia, ze całe miasto w mojej ocenie jest dość chłodne,
pozbawione ozdobników, wręcz sterylne. Kojarzy mi się z naszym średzkim
szpitalem lub wspomnianym Starym Browarem. O ile ten ostatni wygląda przepięknie
w otoczeniu cudownych poznańskich kamienic, to jeśli wyobrazimy sobie kilka
historycznych budowli w oceanie browarów robi się nieco szpitalnie. Jak już
wspomniałem p. Maria jest zupełnie innego zdania. Docenia, i zapewnie słusznie,
żelazną konsekwencję w planowaniu miejskiej architektury. Zwróciła też uwagę na
bardzo oszczędne formy reklamy zewnętrznej (której w zasadzie brak). Mnie
osobiście brak pospolitego ruszenia w formie kakofonii reklam, szyldów i innych
„zachęcaczy” do kupienia tego, czy tamtego, doskwiera. Nie da się jednak ukryć,
że miasto jest bardzo czyste, zadbane, przemyślane i na swój sposób śliczne. Ach!
OK. Zmieniam zdanie. Polski
sklep u Ewy sprawił, że Oss nawet zaczęło się wydawać przyjazną i miłą dla oka
miejscowością.
„zmieniam zdanie”. Michał, który był na wymianie dwa
lata temu miał prawdziwego pecha w losowaniu partnera. Miał on na imię Tallah i
żeby go opisać przytoczę rozmowę z p. Dawidem Siebenem. „Hej Dawid, pamiętasz
Tallah?” „Czy ja go pamiętam? Bardzo się staram go zapomnieć, ale nawet dziś
jest on tematem rozmów w naszym pokoju nauczycielskim”.
Tak więc Michał, który ma już innego partnera, pierwszy dzień był dość
nieszczęśliwy, ponieważ mimo usilnych starań nie udało mu się z nim znaleźć choćby
nici porozumienia. Jego smutek także się nam udzielił, ponieważ takie projekty opierają się przede wszystkim na relacji ze swoim
partnerem. Na szczęście w poniedziałek wieczorem dostaję następującego SMS’a.
Zmieniam
zdanie. Jest okej. Rozmawiałem z jego kolegami i z nim. On mówi lepiej po
niemiecku, ale stara się bardzo. Dzisiaj sobie pogadaliśmy i już jest OK.
Thank you Michael!
Paulina i Szymon zostali obsypani komplementami
przez panią Kim Mulders za zaangażowanie i wkład pracy podczas warsztatów
kuchennych. Drugi Szymon dobrze sobie radził z bębnami (ponoć amatorsko ćwiczy
też w domu).
Dwie Wiktorie wydały majątek na książki w Waterstones
(księgarnia z książkami anglojęzycznymi). Pani Mulders, która przez przypadek
robiła zakupy w tej samej księgarni razem z dziewczynami: Na początku trudno mi było uwierzyć, że one naprawdę zamierzają je
przeczytać. To dość trudne i ambitne powieści. Prawdę mówiąc, mamy podobny gust
literacki ale postanowiłam sprawdzić, czy te zakupy nie były tylko na pokaz.
Zaczęliśmy rozmawiać o jednej z książek i Łukasz one znały słowo ‘purgatory’
(czyściec). Żaden z moich uczniów, ale żaden nie ma takiego słownictwa.
Good job Wiktoria and
Wiktoria!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz