wtorek, 25 marca 2014

Oss number 3 i smaczki

Kilka słów o architekturze. Pani Maria i ja nie do końca zgadzamy się w ocenie miasta i jego wyglądu. Praktycznie całe Oss wygląda jak Stary Browar z plastikowymi oknami. Budynki są zbudowane z wąskiej czerwonej cegły. Praktycznie 99% okien jest białych i w dodatku plastikowych. Niektóre są drewniane, choć z zewnątrz wyglądają na plastikowe. Brak krągłości sprawia, ze całe miasto w mojej ocenie jest dość chłodne, pozbawione ozdobników, wręcz sterylne. Kojarzy mi się z naszym średzkim szpitalem lub wspomnianym Starym Browarem. O ile ten ostatni wygląda przepięknie w otoczeniu cudownych poznańskich kamienic, to jeśli wyobrazimy sobie kilka historycznych budowli w oceanie browarów robi się nieco szpitalnie. Jak już wspomniałem p. Maria jest zupełnie innego zdania. Docenia, i zapewnie słusznie, żelazną konsekwencję w planowaniu miejskiej architektury. Zwróciła też uwagę na bardzo oszczędne formy reklamy zewnętrznej (której w zasadzie brak). Mnie osobiście brak pospolitego ruszenia w formie kakofonii reklam, szyldów i innych „zachęcaczy” do kupienia tego, czy tamtego, doskwiera. Nie da się jednak ukryć, że miasto jest bardzo czyste, zadbane, przemyślane i na swój sposób śliczne. Ach!


OK. Zmieniam zdanie. Polski sklep u Ewy sprawił, że Oss nawet zaczęło się wydawać przyjazną i miłą dla oka miejscowością.


À propos „zmieniam zdanie”. Michał, który był na wymianie dwa lata temu miał prawdziwego pecha w losowaniu partnera. Miał on na imię Tallah i żeby go opisać przytoczę rozmowę z p. Dawidem Siebenem. „Hej Dawid, pamiętasz Tallah?” „Czy ja go pamiętam?  Bardzo się staram go zapomnieć, ale nawet dziś jest on tematem rozmów w naszym pokoju nauczycielskim”.

Tak więc Michał, który ma już innego partnera, pierwszy dzień był dość nieszczęśliwy, ponieważ mimo usilnych starań nie udało mu się z nim znaleźć choćby nici porozumienia. Jego smutek także się nam  udzielił,  ponieważ takie projekty opierają się przede wszystkim na relacji ze swoim partnerem. Na szczęście w poniedziałek wieczorem dostaję następującego SMS’a.


Zmieniam zdanie. Jest okej. Rozmawiałem z jego kolegami i z nim. On mówi lepiej po niemiecku, ale stara się bardzo. Dzisiaj sobie pogadaliśmy i już jest OK.

Thank you Michael!

Paulina i Szymon zostali obsypani komplementami przez panią Kim Mulders za zaangażowanie i wkład pracy podczas warsztatów kuchennych. Drugi Szymon dobrze sobie radził z bębnami (ponoć amatorsko ćwiczy też w domu).

Dwie Wiktorie wydały majątek na książki w Waterstones (księgarnia z książkami anglojęzycznymi). Pani Mulders, która przez przypadek robiła zakupy w tej samej księgarni razem z dziewczynami: Na początku trudno mi było uwierzyć, że one naprawdę zamierzają je przeczytać. To dość trudne i ambitne powieści. Prawdę mówiąc, mamy podobny gust literacki ale postanowiłam sprawdzić, czy te zakupy nie były tylko na pokaz. Zaczęliśmy rozmawiać o jednej z książek i Łukasz one znały słowo ‘purgatory’ (czyściec). Żaden z moich uczniów, ale żaden nie ma takiego słownictwa.

Good job Wiktoria and Wiktoria!

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz