piątek, 28 marca 2014

Podsumowanie i podziękowania.

Podsumowanie.

         Czy jestem zadowolony? Bardzo. Moim zdaniem było o wiele lepiej niż dwa lata temu. Przede wszystkim dlatego, że młodzież się bardziej zintegrowała. Nie słyszeliśmy już tyle narzekań, że partner jest cichy, że nie chce rozmawiać itd. Co nie znaczy, że ich nie było Pierwszy dzień był troszkę nerwowy. Poznałem partnera / partnerkę z wymiany. Nie jest do końca tak, jak sobie to wyobrażałem. W sumie krzywda mi się nie dzieje, ale tyłka nie urwało.
         Na pewno pomogło, że z p. Mulders przymusiliśmy uczniów do nawiązania kontaktu przed wymianą. Niektórzy lepiej wykorzystali tę szansę. Inni gorzej.
         Z każdym kolejnym dniem jednak sytuacja się poprawiała. Im ktoś był bardziej elastyczny, tym łatwiej było mu się zaadaptować do nowych okoliczności. Trochę jak z sms-ami Michała. Najpierw depresja, smutek, nawet złość. Tallah II, Tallah Reaktywacja, Powrót Tallah. I co? I okazało się z każdym kolejnym smsem, że Denis nie jest taki zły. Wręcz fajny. W zasadzie jest bardzo fajny. No normalnie aż się przestraszyłem, że się w sobie zakochają. :-) Podobnie w pozostałych sytuacjach. Nie ma chemii z partnerem, porozmawiam z jego mamą i tatą. Rodzice wymęczeni? Wbijamy do jego kumpli popołudniu / wieczorem. Tam są inni ludzie. Inni Holendrzy. Wszyscy mówią po angielsku. To jest wielka zaleta tego miejsca. Uczeń nie jest skazany na swojego partnera. Sporo rodziców zna angielski, młodzież, nauczyciele, ekspedienci w sklepach itd. Może nie wszyscy, ale większość ludzi, z którymi polski uczeń się spotyka. Tak więc, jeśli ktoś powie, że nie miał z kim porozmawiać po angielsku jest gapą.
         Pogoda nam dopisała. Niby nic ważnego, a jednak pomaga. Pensjonat, w którym się zatrzymaliśmy należał do uroczej pary starszych ludzi. Pan mówił lepiej po niemiecku, pani dawała radę z angielskim. Mieszkaliśmy w bardzo ciepłym, urządzonym z gustem domu. Niby nic ważnego, a jednak.
         Lekcje dobrze wyszły. Po pierwsze Holendrzy nie robili kłopotów. Przynajmniej na moich zajęciach. Ich psychika funkcjonuje podobnie. Wystarczy warknąć z dwa razy, uśmiechnąć z cztery i można współpracować. Po drugie temat i prezentacje były na tyle dobrze przygotowane, że udało się ich utrzymać w skupieniu przez dwie godziny. Ich i Polaków, oczywiście. Dobrym pomysłem było wymieszanie grup.  
         Było kilka stykowych sytuacji. Owszem. Ale akurat były na tyle niepoważne, bzdurne i wręcz śmieszne, że dało radę rozwiązać je zgodnie z moimi oczekiwaniami bez interwencji rodziców.
         Efteling nie był tłoczny w tym roku. Tak więc 7 godzin roller coastowania bez stania w kolejkach po 20, 30 minut.
         Czy im się podobało? Myślę, że tak. Wiadomo jak trudno dzisiaj rozbudzić w nastolatku emocje. Więc nie wiem na pewno. Rodzice dowiedzą się więcej. Na pytanie w autobusie w drodze powrotnej, czy jest ktoś, kto żałuje, że przyjechał, nie zgłosił się nikt. (No oprócz dwóch klaunów, którzy podnieśli ręce na złość uśmiechnięci od ucha do ucha).
         Język! Angielski, oczywiście! Pierwszy dzień dla wielu był najtrudniejszy. Te dzieci, które były na wymianie wcześniej były odważniejsze. Mogłem to zaobserwować. Ale reszta z każdym kolejnym dniem znacznie mniej bała się mówić. Między sobą oczywiście, bo przy nauczycielu buzia na kłódkę. Szymon Na trzeci dzień łapałem się na tym, że myślałem po angielsku. Niekiedy nie musiałem myśleć nawet za bardzo nad tym, co mówię.. Paulina  Dużo mi to dało. Bałam się mówić trochę. Ale pod koniec gadałam cały czas. Marcinowi też do dużo dało. Ale był oszczędniejszy w słowach. Cytatu nie będzie.
         To jest moja czwarta wymiana. Nadal wierzę w takie projekty. Jestem przekonany, a nawet pewien, że mimo potencjalnych problemów, przynoszą więcej dobrego. Otwierają okno na świat, pokazują jak żyją inni ludzie. Np. rodzice Kabira pochodzą z Surinamu, co wiąże się z inną kuchnią, zwyczajami, wystrojem domu. To nowe doświadczenie, ale także sprawdzenie swoich możliwości.

Taki egzamin. I ten egzamin, Państwa dzieci w tym roku zaliczyły bardzo dobrze.




Podziękowania!

Dziękuję dzieciakom za zaangażowanie, dojrzałość, poczucie humoru, otwartość, ciekawość świata i w ogóle.
Dziękuję p. Marii Zielińskiej-Sierpowskiej za obecność, za opiekę i pomoc.
Dziękuję rodzicom, za przygotowanie młodzieży, za wsparcie i za sms-y z pozdrowieniami. Dziękuję p. Kim Mulders i p. Davidowi Siebenowi za super program i opiekę.
Dziękuję hiszpańskiej grupie, za skuteczne zintegrowanie mojej. Nic tak dobrze nie konsoliduje ludzi, jak wspólny przeciwnik.

Dziękuję Wiktorii za próbę wjazdu na terytorium Królestwa Holandii na podstawie legitymacji szkolnej Zespołu Szkół Akademickich, co skutecznie opóźniło policjanta/celnika służbistę i przepuściło na tył autobusu miłą panią policjant / celnik, która wnikała mniej. To było ważne z tylko nam znanych powodów.
Dziękuję p. Zbigniewowi Jaremie za pomoc w organizacji wyjazdu. Reprezentuje Sindbad.

i cóż

Dziękuję za uwagę.

Łukasz Korcz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz