Amsterdam
Zbiórka przesunięta 15 minut wcześniej niż planowaliśmy ze
względu na szczyt nuklearny w Amsterdamie. Kierowca obawiał się utrudnień na
drodze w związku z zamkniętymi drogami, zjazdami z autostrady i ewentualnymi
protestami związanymi ze szczytem. Na szczęście podróż minęła bez zakłóceń. Do
centrum Amsterdamu dotarliśmy na czas i bez przygód.
Dworzec Główny w Amsterdamie.
Celem naszej wizyty w Amsterdamie była wystawa Body Worlds
Hapiness przy ulicy Damrak 66 pomiędzy stacją Amsterdam główny (przepiękny
budynek) oraz Dam Square (główny plac Amsterdamu). Budynek stoi w historycznej
części Amsterdamu i zanim został zaadaptowany na potrzeby muzeum, mieścił biura
American Express. Zwiedzanie rozpoczyna się na szóstym piętrze. Body Worlds jest
poświęcone anatomii człowieka. Jest niesamowitą opowieścią o tym w jaki sposób fenomen
„doświadczania szczęścia” wpływa na
nasze ciało i umysł. Każde z pięter poświęcone jest innemu aspektowi. Temu jak
pracuje nasz mózg, jak ruch wpływa na nasze samopoczucie. Piętro czwarte
poświęcone jest używkom i niekorzystnym skutkom korzystania z substancji, które
tylko krótkotrwale i fałszywie sprawiają, że przez chwilę człowiek odczuwa
złudzenie bycia szczęśliwym. Szczególnie mocne były czarne płuca palacza, mięsień
nogi po zawale (doktor House przeszedł taki zawał w następstwie czego kulał
przez pozostałe sześć albo siedem sezonów), serce po zawale oraz różnica
pomiędzy zdrową wątrobą a wątrobą alkoholika. Trzecie piętro w całości poświęcone było
problemowi nadwagi. Na drugim i pierwszym piętrze omówiony został fenomen „miłości”
i jej wpływu na samopoczucie człowieka. Na parterze młodzież mogła odpowiedzieć
sobie na kilka kluczowych pytań dotyczących tego, czego nauczyli się zwiedzając
ekspozycję.
Następnie przeszliśmy paręset metrów do placu Dam. Idąc
prosto od dworca głównego szeroką ulicą Damrak wchodzimy na
plac Dam. Choć Dam jest głównym rynkiem miasta nie jest to ładny rynek jakimi
mogą się poszczycić inne piękne miasta Europy jak Delft, Gouda, Gdańsk,
Antwerpia, Bruksela czy Wrocław. De Dam jest dużym placem z dość przypadkowym
zlepkiem różnych dużych budowli powstałych w różnych wiekach.
Najważniejszymi budowlami jest tzw. Pałac na Tamie; były ratusz
miasta a dzisiejszy pałac królewski. Obok niego stoi Nowy
Kościół (Nieuwe
Kerk) który taki nowy już nie jest bo liczy sobie 600 lat i już swoje
najlepsze czasy jako kościół ma poza sobą. Z braku wiernych służy jako
wspaniała sala wystawowa. Warto odwiedzić chociażby sklepik z pamiątkami i z
niego wejść na galerie aby zobaczyć piękną gotycką budowlę z góry. Podczas
naszej wizyty miała miejsce wystawa prac Francisa Bacona. Z tyłu za pałacem polecam wstąpić do zachwycającego budynku byłej poczty głównej w której dzisiaj mieści się centrum handlowe Magna Plaza a obok supermarket Albet Heijn.
Z drugiej strony Pałacu na Tamie znajduje
się bardzo popularny gabinet
figur woskowych Madame Tussauds.
Po drugiej stronie placu znajduje się monument narodowy
gdzie co roku, 4 maja, w Dniu Poległych, królowa Beatrix składa kwiaty.
Za monumentem stoi pięciogwiazdkowy Grand Hotel Krasnapolsky. Biznesmen Krasnopolsky (rodzina
pochodziła z Kijowa) kupił w tym miejscu nierentowną Nową Polską Kawiarnię
(Nieuwe Poolse Koffiehuis) i w roku 1880 wybudował luksusowy jak na
tamte czasu hotel, już nawet z telefonem i ciepłą wodą w każdym pokoju.
Środek placu Dam zapełniają turyści fotografujący się
chętnie ze stale tam stojącymi "performers"
czyli chłopakami poprzebieranymi za śmierć z kosą i krzyżaka z tarczą i
mieczem. Zawsze mnie zdumiewa i zastanawia co łączy te postacie z tym placem i
tym bardziej wprawia w zdumienie co nakłania turystów do fotografowania się z
krzyżakiem na tle rusztowań w wiecznym remoncie będącego Pałacu "op de
Dam".
Centralnie położony Plac Dam jest dobrym
miejscem wypadowym. Znajduje się w środku tej "pajęczyny" jaką tworzą
ulice i kanały starego Amsterdamu. W którą stronę się nie udasz, wszędzie jest
coś ciekawego do zobaczenia
Na placu Dam sześciu śmiałków wzięło udział w drugim
konkursie „Candy Crush” – w wolnym tłumaczeniu „Miłośnik Słodyczy / Łasuch”. Były
to zawody w jedzeniu ciepłych lodów na czas. Zwyciężył holenderskich uczeń (prawdopodobnie
Jurgen, niestety nie nauczyłem się jeszcze imion Holendrów), który w mniej niż
minutę pochłonął pięć lodów. Kornelia (faworyt) niestety nie dała rady. Marcin,
który zaryzykował pogryzienie wszystkich lodów naraz został doceniony za
ciekawą, choć ryzykowną technikę. Wszyscy przeżyli.
Uczniowie spędzili kolejne kilka godzin zwiedzając
(kupując, konsumując, jedząc) Amsterdam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz