wtorek, 25 marca 2014

Amsterdam


Amsterdam

Zbiórka przesunięta 15 minut wcześniej niż planowaliśmy ze względu na szczyt nuklearny w Amsterdamie. Kierowca obawiał się utrudnień na drodze w związku z zamkniętymi drogami, zjazdami z autostrady i ewentualnymi protestami związanymi ze szczytem. Na szczęście podróż minęła bez zakłóceń. Do centrum Amsterdamu dotarliśmy na czas i bez przygód.


Dworzec Główny w Amsterdamie.

Celem naszej wizyty w Amsterdamie była wystawa Body Worlds Hapiness przy ulicy Damrak 66 pomiędzy stacją Amsterdam główny (przepiękny budynek) oraz Dam Square (główny plac Amsterdamu). Budynek stoi w historycznej części Amsterdamu i zanim został zaadaptowany na potrzeby muzeum, mieścił biura American Express. Zwiedzanie rozpoczyna się na szóstym piętrze. Body Worlds jest poświęcone anatomii człowieka. Jest niesamowitą opowieścią o tym w jaki sposób fenomen „doświadczania szczęścia”  wpływa na nasze ciało i umysł. Każde z pięter poświęcone jest innemu aspektowi. Temu jak pracuje nasz mózg, jak ruch wpływa na nasze samopoczucie. Piętro czwarte poświęcone jest używkom i niekorzystnym skutkom korzystania z substancji, które tylko krótkotrwale i fałszywie sprawiają, że przez chwilę człowiek odczuwa złudzenie bycia szczęśliwym. Szczególnie mocne były czarne płuca palacza, mięsień nogi po zawale (doktor House przeszedł taki zawał w następstwie czego kulał przez pozostałe sześć albo siedem sezonów), serce po zawale oraz różnica pomiędzy zdrową wątrobą a wątrobą alkoholika.  Trzecie piętro w całości poświęcone było problemowi nadwagi. Na drugim i pierwszym piętrze omówiony został fenomen „miłości” i jej wpływu na samopoczucie człowieka. Na parterze młodzież mogła odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań dotyczących tego, czego nauczyli się zwiedzając ekspozycję.

Następnie przeszliśmy paręset metrów do placu Dam. Idąc prosto od dworca głównego szeroką ulicą Damrak wchodzimy na plac Dam. Choć Dam jest głównym rynkiem miasta nie jest to ładny rynek jakimi mogą się poszczycić inne piękne miasta Europy jak Delft, Gouda, Gdańsk, Antwerpia, Bruksela czy Wrocław. De Dam jest dużym placem z dość przypadkowym zlepkiem różnych dużych budowli powstałych w różnych wiekach.


Najważniejszymi budowlami jest tzw. Pałac na Tamie; były ratusz miasta a dzisiejszy pałac królewski. Obok niego stoi Nowy Kościół (Nieuwe Kerk) który taki nowy już nie jest bo liczy sobie 600 lat i już swoje najlepsze czasy jako kościół ma poza sobą. Z braku wiernych służy jako wspaniała sala wystawowa. Warto odwiedzić chociażby sklepik z pamiątkami i z niego wejść na galerie aby zobaczyć piękną gotycką budowlę z góry. Podczas naszej wizyty miała miejsce wystawa prac Francisa Bacona.
Z tyłu za pałacem polecam wstąpić do zachwycającego budynku byłej poczty głównej w której dzisiaj mieści się centrum handlowe Magna Plaza a obok supermarket Albet Heijn.
Z drugiej strony Pałacu na Tamie znajduje się bardzo popularny gabinet figur woskowych Madame Tussauds.

Po drugiej stronie placu znajduje się monument narodowy gdzie co roku, 4 maja, w Dniu Poległych, królowa Beatrix składa kwiaty.

Za monumentem stoi pięciogwiazdkowy Grand Hotel Krasnapolsky. Biznesmen Krasnopolsky (rodzina pochodziła z Kijowa) kupił w tym miejscu nierentowną Nową Polską Kawiarnię (Nieuwe Poolse Koffiehuis) i w roku 1880 wybudował luksusowy jak na tamte czasu hotel, już nawet z telefonem i ciepłą wodą w każdym pokoju.
Środek placu Dam zapełniają turyści fotografujący się chętnie ze stale tam stojącymi "performers" czyli chłopakami poprzebieranymi za śmierć z kosą i krzyżaka z tarczą i mieczem. Zawsze mnie zdumiewa i zastanawia co łączy te postacie z tym placem i tym bardziej wprawia w zdumienie co nakłania turystów do fotografowania się z krzyżakiem na tle rusztowań w wiecznym remoncie będącego Pałacu "op de Dam".


Centralnie położony Plac Dam jest dobrym miejscem wypadowym. Znajduje się w środku tej "pajęczyny" jaką tworzą ulice i kanały starego Amsterdamu. W którą stronę się nie udasz, wszędzie jest coś ciekawego do zobaczenia



Na placu Dam sześciu śmiałków wzięło udział w drugim konkursie „Candy Crush” – w wolnym tłumaczeniu „Miłośnik Słodyczy / Łasuch”. Były to zawody w jedzeniu ciepłych lodów na czas. Zwyciężył holenderskich uczeń (prawdopodobnie Jurgen, niestety nie nauczyłem się jeszcze imion Holendrów), który w mniej niż minutę pochłonął pięć lodów. Kornelia (faworyt) niestety nie dała rady. Marcin, który zaryzykował pogryzienie wszystkich lodów naraz został doceniony za ciekawą, choć ryzykowną technikę. Wszyscy przeżyli.





Uczniowie spędzili kolejne kilka godzin zwiedzając (kupując, konsumując, jedząc) Amsterdam.

Na zbiórkę na placu Dam wszyscy stawili się na czas. How nice!



Powrót do domu w autobusie młodzież poświęciła planując resztę popołudnia i wieczór.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz